17 grudnia

Minimalizm kosmetyczny. Co dla mnie oznacza? Jak nie wpaść w pułapkę konsumpcjonizmu?

Photo by Ron Dauphin on Unsplash

Czytałam ostatnio o ciekawym badaniu (tutaj), w którym stwierdzono, że nadmiar rzeczy jest jedną z głównych przyczyn stresu współczesnych rodziców(!). W okresie przedświątecznym pokus, by kupić coś, czego wcale nie potrzebujemy jest jeszcze więcej niż zwykle. Promocje, zestawy prezentowe, rozczulające reklamy, rozświetlone galerie handlowe, długie ciemne wieczory, które jakoś trzeba sobie umilić. Chyba nie ma osoby, która nigdy nie uległaby tej magicznej atmosferze. I generalnie warto cieszyć się tym czasem przedświątecznym, zapachem pierniczków i choinki, planowaniem prezentów i dekoracji, bo to wyjątkowy czas. Jak jednak w kontekście kupowania kosmetyków to wszystko zrównoważyć, by po świętach nie zostać z zawaloną niepotrzebnymi produktami łazienką? Poniżej kilka moich rad.


1. Lepsze jest wrogiem dobrego.


Na pewno znacie to powiedzenie. Jak ja je rozumiem i stosuję w odniesieniu do kosmetyków? Jeśli mam sprawdzone produkty, które lubię, których używam z przyjemnością, które spełniają wszystkie moje oczekiwania, to do nich wracam. Nie szukam na siłę czegoś innego, bo może by tak coś przetestować. Wiele razy przekonałam się, że w przypadku produktów sprawdzonych, kupowanych ciągle i ciągle nowości uparcie chcę przyrównywać do mojego ulubionego produktu. Potem kończy się tak, że i tak kupuję to co zwykle, a nowość leży i się kurzy (najgorzej) lub uda się komuś oddać (chociaż tyle). Takie zakupy pod wpływem impulsu to zwykle kosmetyki o niesprawdzonym składzie, niedopasowane do naszych potrzeb czy o irytującym zapachu.


Przykład dosłownie z ostatniego miesiąca- krem do rąk. Może banalny, ale jednak. Zamiast mojego sprawdzonego Emotopic kupiłam inny...a potem jeszcze inny...W rezultacie jeden oddałam Mężowi, drugiego używam, ale czekam aż się skończy, żeby wrócić do ulubionego produktu.



2. Nie ma kosmetyków idealnych...nawet jeśli cały kosmetyczny Internet zachwala jakiś produkt.

Mamy różne potrzeby i oczekiwania względem kosmetyków. Nie da się przełożyć jeden do jednego czyjejś idealnej pielęgnacji. Oczywiście warto się inspirować, ale dobrze jest zastanowić się czy rzeczywiście dany produkt ma szansę u nas zadziałać. Mój przykład? Osławione już serum naturalnie wygładzające Resibo. Tak wiele pozytywnych opinii słyszałam i czytałam na jego temat, że koniecznie uparłam się, że muszę je przetestować. Wśród tych wszystkich ochów i achów nie bardzo chciałam wierzyć komentarzom, że w przypadku cer mieszanych produkt może zapychać pory. Niestety musiałam to sprawdzić, by wiedzieć, że nie jest to produkt dla mnie :) I tak teraz zużywam go trochę na twarz, a trochę na dłonie.



3. Jeśli bardzo chcemy kupić sobie jakąś nowość to warto postawić na coś co nas ciekawi/intryguje już od jakiegoś czasu, a nie na "pierwszy lepszy kosmetyk", który zobaczymy w drogerii w ładnym świątecznym opakowaniu. Większa szansa, że taki przemyślany zakup będzie udany.


Marka Sensum mare ciekawiła mnie już od dłuższego czasu. Ostatnio zdecydowałam się na pierwszy zakup- krem przeciwzmarszczkowy Algolight. Skusił mnie nie tylko bogaty skład, ale też uniwersalność: to kosmetyk zarówno na dzień, jak i na noc. Nie chcę na razie za wiele o nim pisać, bo to kompletna nowość u mnie, ale zapowiada się bardzo dobrze.


4. Jeśli nasza pielęgnacja na co dzień jest minimalistyczna to nie warto kupować koszyka nowości z nadzieją, że z dnia na dzień przerzucimy się na wieloetapową pielęgnację.


To tak nie działa. Nawyki wypracowuje się powoli i moja rada jest taka, że jeśli chcemy dopracować naszą pielęgnację, wzbogacić ją o nowe etapy to lepiej to robić stopniowo. Większa szansa wyrobienia nawyku używania nowego produktu, a do tego lepiej wtedy widać czy dany produkt się sprawdza, czy też nie. Można też zamiast inwestować w produkt, którego nie używamy na co dzień spróbować znaleźć lepsze zamienniki tego co już mamy i używamy (wyjątek: punkt 1 ;) ).

Kupujemy coraz więcej i więcej. Nadmiar rzeczy upychamy w kolejnych meblach, a nowe meble zagracamy niepotrzebnymi bibelotami. I tak tkwimy w błędnym kole. Posiadanie wszystkiego do wszystkiego daje nam poczucie stabilności i utwierdza w przekonaniu, że nasze życie będzie dzięki temu łatwiejsze. A tymczasem okazuje się, że może być zupełnie odwrotnie. 

Miłego czasu przedświątecznego i dobrych decyzji zakupowych! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Naturalnie, że zadbana , Blogger